Kategoria: Blog

„Cóż tam panie w polityce? Chińcyki trzymają się mocno?!” – takimi słowami rozpoczyna się „Wesele” Wyspiańskiego, dramat ukazujący polskie realia z przełomu XIX i XX wieku. Od tamtego czasu minęło sto lat z okładem – a pytanie jest co najmniej tak samo aktualne.

„Chińcyki trzymają się mocno”, coraz mocniej, a w dziedzinie nowych technologii nawet szczególnie mocno. Również w branży dronowej, w której niemalże 70% sprzedaży jest generowane przez chińskie firmy. Odważyłbym się nawet na stwierdzenie, że nie ma w tej chwili na świecie dronów, w których nie znajdziemy chińskiej technologii, choćby w postaci silników BLDC czy całej gamy półprzewodników. Bez Chin branża nie rozwijałaby się tak szybko i zapewne nie byłaby tak innowacyjna.

JAKIE SĄ TEGO KOSZTY?

Od dłuższego czasu docierają do nas informacje, że amerykańska administracja odradza lub zakazuje kupowania dronów marki DJI. W tym czasie zdążono dowieść, że DJI nie tylko współpracuje z chińskim rządem – ale jest też przez niego finansowane. Jak intensywna jest zatem ta współpraca i jakie są obowiązki stron? Tego nie wiemy. Możemy jednak podejrzewać, że za te pieniądze DJI dostarcza chińskiemu rządowi technologię i/lub informację – a jeśli chodzi o to ostatnie: ma co dostarczać. Każdy z używanych przez nas dronów tej marki wysyła do Chin całą masę danych. DJI twierdzi, że jest to potrzebne do rozwoju produktów i możemy mu wierzyć, lub nie. W każdym razie na chińskich serwerach DJI znajduje się cała masa danych z całego świata, do pełnych filmów w doskonałej jakości, z których Chiny mogą zrobić bliżej nie znany użytek. To są koszty, o jakich musimy pamiętać wybierając tę markę.

CZY TAK ROBIĄ WSZYSTKIE CHIŃSKIE FIRMY?

Nie! Zakres zbieranych danych różni się w zależności od marki, nie wszystkie firmy współpracują z chińskim rządem i nie wszystkie są przez niego finansowane. Tak jest w przypadku marki Yuneec. W czym drony Yuneec są inne, jeśli chodzi o zbieranie danych? We wszystkim.

Bez Internetu też polatasz!

To podstawowa różnica. Drony Yuneec nie potrzebują połączenia z siecią do normalnej pracy. Nie kłóci się to z ich sposobem działania – bo drony Yuneec nie wysyłają zbieranych informacji ani nagrań i fotografii na żadne serwery. Dane zebrane takim dronem są nasze i niczyje poza nami. Internet nie jest potrzebny nawet do aktywacji drona – możemy używać go bez logowania się, informowania kogokolwiek o naszej lokalizacji, czy dzielenia się naszymi danymi personalnymi lub kontaktowymi.

Ta różnica spowodowana jest prostym faktem: Yuneec to chiński dron kontrolowany przez europejskie oprogramowanie. Producent korzysta z otwartej platformy PX4 (px4.io), udostępnianej przez Dronecode Foundation (dronecode.org) z siedzibą w Szwajcarii, która jest częścią Linux Foundation (tak, tej od Linusa Torvaldsa, guru niezależnego oprogramowania – linuxfoundation.org).

Ostatnie ogniwo – developer, który adaptuje oprogramowanie PX4 na platformy marki Yuneec również pochodzi ze Szwajcarii – to firma ATL (atl.ch). Owoce ich pracy – czyli oprogramowanie instalowane finalnie na sprzęcie Yuneec – trafia za pośrednictwem Yuneec Europe (z siedzibą w Kaltenkirchen koło Hamburga) na serwery Amazona, i stamtąd jest ściągane przez użytkowników podczas firmware upgrade. ATL współpracuje z Dronecode, PX4, Intel i Yuneec.

A CO Z NO FLY ZONES?

Skoro oprogramowanie jest europejskie – to czy trafimy na No Fly Zones, które znamy z dronów DJI? Otóż nie. Drony z serii H520/H520E/H520E RTK nie posiadają żadnych restrykcji odnośnie miejsc lotu. Są to drony dla profesjonalnych użytkowników, którzy latają świadomie i odpowiedzialnie. Usunięto więc potrzebę ubiegania się u producenta o „odblokowanie” czegokolwiek. Tylko w gestii operatora/pilota leży decyzja czy może latać w danym miejscu, a sprzęt do naszej decyzji nijak się nie wtrąca. Lokalizacja drona Yuneec, czy wszelkie zdjęcia i filmy zrobione z jego pomocą nie będą nigdzie przekazywane – chyba że zrobimy to sami.

Właśnie ta prostota i transparencja profesjonalnych dronów Yuneec jest jednym z kluczowych powodów dla których piloci wybierają je do swoich profesjonalnych zastosowań.

 

BRAK TERMINÓW DOSTAW I STAŁYCH CEN

Zarówno pandemia jak i problemy geopolityczne dają nam już odczuć w branży dronowej problemy z łańcuchem dostaw. Na całym świecie obserwujemy utrudnienia w produkcji nowych urządzeń. Brakuje kluczowych surowców i podzespołów. Już kilkukrotnie w przeciągu ostatnich tygodni zarejestrowaliśmy niedostępność towarów na magazynach europejskich takich marek jak DJI, AUTEL i YUNEEC. Mamy w tej chwili do dyspozycji dosłownie ostatnie sztuki i to nie wszystkich profesjonalnych modeli. Taka sytuacja w ostatnim miesiącu roku, który dla biznesu i administracji jest szczytem sezonu zakupowego, jest nietypowa dla branży dronowej. Wiemy jak wiele projektów w tym okresie się finalizuje. Dlatego rekomendujemy wykorzystanie dronów, które w tej chwili są jeszcze dostępne.

ZATORY W PORTACH

Od kilku miesiecy powstają zatory w ważnych, z punktu widzenia logistyki, portach morskich. Ten problem dotyczy zwłaszcza portów, gdzie przyjmowane są transporty z Azji. Generuje to wyższe koszty transportu, wydłużone czasy na dostawy. Kulminacji można spodziewać się w najbliższych tygodniach.

DRONY JAK SAMOCHODY

7,7 mln samochodów nie wyjedzie w tym roku z fabryk z powodu braku podzespołów. Za brakiem dostępnych nowych aut rośnie zwiększenie cen samochodów używanych, sięgających już 20%.

TO NIE KONIEC, ROK TYGRYSA NADCHODZI..

.. a wraz z nim 31. stycznia chińska gospodarka rozpoczyna ogólnokrajową przerwę świąteczną. Co roku, przed w trakcie i po powszechnych chińskich wakacjach, obserwujemy zasadnicze trudności logistyczne. Warto spojrzeć do przodu i wziąć pod uwagę, że problemy przełomu roku, mogą się rozciągnąć na następne miesiące.

EURO ROŚNIE < – > ZŁOTÓWKA TRACI

Rekordowy spadek wartości złotówki owocuje wzrostami cen. Wszystkie drony lub podzespoły do nich kupowane są w walutach obcych. Ma to bezpośredni wpływ na wzorst cen bezzałgowoców który ma już miejsce. Z uwagi na trzy czynniki, ceny transportu, braki surowców i kurs euro, po raz pierwszy mamy do czynienia z tak nieprzewidywalną sytuacją. Jedno jest pewne, ceny dronów będą dużo wyższe w przyszłym roku.

MAGAZYNY AERODRON

W chwili obecnej w zakresie dronów profesjonalnych dysponujemy jeszcze pojedynczymi sztukami modeli DJI i AUTEL. oraz zabezpieczamy stany YUNEEC. Wszystkim instytucjom i firmom planującym zakupy dronów w tym roku i przyszłym kwartale, radzimy składanie zamówień i rezerwacji w jak najszybszym terminie. Umożliwiamy finansowanie zakupów w ramach leasingu.

Zapraszamy do kontaktu!

Firma Autel Robotics weszła na rynek z pierwszymi dronami w 2014 roku i w ciągu ostatnich 6 lat przekształciła się w bardzo poważnego gracza w sektorze półprofesjonalnych i profesjonalnych bezzałogowych statków powietrznych. Siedziba i linia produkcyjna znajdują się w Stanach Zjednoczonych, aczkolwiek jest to tylko spółka-córka wywodząca się z Autel Intelligent Technology – chińskiego producenta narzędzi diagnostycznych branży automotive.

Początkowe sukcesy ich poprzedniego flagowego drona – Autela Evo – przeszły w Polsce i Europie w dużej mierze bez echa, bo produkt ten nie miał certyfikacji CE, a producent skupił się na dystrybucji w Azji i USA. Sytuacja ta zmieniła się wraz z wypuszczeniem długo oczekiwanego następcy, czyli gamy dronów Evo II. Właśnie taki model mieliśmy okazję potestować i w tym artykule opiszemy swoje wrażenia z lotów fotogrametrycznych i opiszemy wyniki testu dokładności RTK.

ENTERPRISE Z TRANSPODENREM

Zasadniczo do wyboru mamy 2 platformy latające: podstawową i Enterprise. Ta druga wyróżnia się transponderem ADS-B, dzięki któremu jesteśmy widoczni dla pobliskich samolotów, dodatkowym akumulatorem w zestawie i karbonowymi ramionami z nieco większymi silnikami, co skutkuje, w zależności od konfiguracji, czasem lotu dłuższym o minutę lub dwie. Do modelu Enterprise dostajemy też ciekawe dodatki: aparatura sterująca Smart controller z wbudowanym dużym ekranem dotykowym, szperacz, głośnik, dodatkowa bateria oraz oświetlenie pozycyjne. Na ich miejsce można też zainstalować moduł RTK, który jest dostępny jako dodatkowa opcja. Można więc zacząć od modelu Enterprise i mieć szereg dodatków, lub wybrać zwykły model RTK za niższą cenę.

WYMIENNE KAMERY

Co ciekawe, jest to chyba jedyny na ryku dron z segmentu małych składanych konstrukcji, w której można wymieniać kamery, aczkolwiek potrzebne są do tego narzędzia i może to być ciężkie do wykonania w warunkach polowych. Jest to jednak gra warta świeczki, bo do dyspozycji jest m.in. dualna kamera z sensorem optycznym 48 MP (matryca 1/2”) i termowizją radiometryczną 640×512 px. Do tradycyjnej fotogrametrii bardziej nada się jednak kamera z modelu Pro, wyposażona w matrycę o przekątnej 1” i rozdzielczości 20MP. Mimo teoretycznie mniejszej rozdzielczości, możemy być pewni, że większa matryca da lepszą jakość zdjęć, niż sztucznie napompowana kamera 48MP z ledwie półcalową matrycą. Kamera z 1” matrycą ma obiektyw z regulowaną przesłoną w zakresie f/2.8 – f/11.

Trzeba przyznać, że ceny tego modelu są bardzo zachęcające w porównaniu z konkurencją. Podstawowy, gotowy do lotu model z RTK i kamerą 20MP 1” możemy kupić bowiem już za około 15 000 brutto, czyli dużo taniej niż np. DJI Mavic 2 Enterprise RTK Pro, czy DJI Phantom 4 Pro RTK. Brzmi świetnie, ale jak z jakością?

OCZY DOOKOŁA GŁOWY

Dron robi wrażenie solidnego i dobrze zbudowanego. Plastiki są dobrze spasowane i nie ma żadnych luzów. Walizka z zestawu Rugged Bundle jest wodoszczelna i bardzo dobrze chroni swoją zawartość, a jednocześnie nie jest zbyt kobylasta. Hardcase do wersji Enterprise mieści w sobie jedną baterię więcej, oraz Smart Controller z wbudowanym ekranem dotykowym, dzięki czemu nie trzeba używać własnego smartfona. Sam dron nie wymaga prawie żadnego przygotowania przed lotem, oprócz kalibracji kompasu. Aby zapakować go do walizki nie musimy nawet zdejmować śmigieł. Szczególną uwagę zwraca 12 stereowizyjnych czujników, po 2 z każdej strony drona. Para takich czujników potrafi widzieć obiekty przestrzennie na tej samej zasadzie co ludzkie oczy. Jest to aktualnie najlepszy typ technologii antykolizyjnej i cieszy fakt, że coraz więcej producentów adaptuje go do swoich dronów.

SZYBKIE POŁĄCZENIE Z APLIKACJĄ I GOTOWOŚĆ DO PRACY
Dron szybko połączył się z aparaturą. W menu mamy dostępne wszystkie potrzebne opcje, włącznie z ustawieniami poziomu krytycznego rozładowania baterii, czułości gimbala, opcjami failsafe (czyli co dron zrobi na wypadek utraty łączności czy wyładowania akumulatora). Design interfejsu aplikacji do sterowania jest maksymalnie uproszczony i przejrzysty, z zachowaniem całej istotnej funkcjonalności. W czasie testowania nie mieliśmy problemów ze stabilnością aplikacji. Po wykonaniu kalibracji kompasu jesteśmy gotowi do startu.

NAJDŁUŻSZY CZAS LOTU W SWOJEJ KLASIE!

Po uzbrojeniu silników dron startuje, wznosi się na około 1 metr i czeka na
dalsze komendy. Dzięki dolnym czujnikom wizyjnym dron zachowuje się
bardzo stabilnie i pewnie. Operator może czuć się pewnie i bezpiecznie.
Przetestowaliśmy wykrywanie przeszkód i dron bez problemu potrafił
znaleźć sobie drogę np. pomiędzy drzewami czy betonowymi słupami. Także
śledzenie działa imponująco, ale przecież nie to nas interesuje
najbardziej!

Czas lotu według producenta to 36 minut. W praktyce, w zależności od warunków,
szczególnie wiatru, możemy spodziewać się solidnych 30 minut z
pozostawieniem rezerwy „w razie W”. Wg oświadczeń producenta, podobnych
rozmiarów dron – Mavic 2 RTK lata maksymalnie 28 minut, a więc tu Autel
zdecydowanie wygrywa. Maksymalna prędkość drona wynosi 72 km/h i może on
latać we wietrze do 60km/h. To bardzo dobry wynik, dorównający do
dotychczasowego lidera w tej kategorii – czyli heksakoptera H520E RTK. W
czasie naszych testów średnia prędkość wiatru wynosiła 5 m/s (18 km/h),
7-8 w porywach. Jak można się domyśleć, na Evo nie zrobiło to żadnego
wrażenia. Skoro upewniliśmy się że dron dobrze radzi sobie w powietrzu,
sprawdźmy teraz jak wygląda planowanie nalotów fotogrametrycznych i
korzystanie z RTK.

ELASTYCZNA MISJA

Planowanie nalotu jest wyjątkowo proste i przejrzyste. Nawet nie czytając instrukcji (czego nie polecamy 😉 ) można w minutę zaplanować nalot wraz z wszystkimi parametrami. Najpierw wybieramy typ misji, (waypoint, rectangular, polygon, oblique). Na mapie w aplikacji zaznaczamy interesujący nas obszar i dla niego definiujemy parametry takie jak: wysokość (na bieżąco przeliczana na rozdzielczość terenową), prędkość, pokrycie podłużne i poprzeczne, kąt nachylenia gimbala i co ma zrobić dron po zakończeniu misji (np. wrócić i wylądować). Po każdej zmianie parametru odświeża się nam prognozowany czas nalotu, ilość zdjęć i objęta powierzchnia. Gotowy plan możemy oczywiście zapisać do ponownego wykorzystania.

KONFIGURACJA RTK

Pozostało tylko jeszcze skonfigurować RTK. My korzystaliśmy z sieci NTRIP Leica Hexagon SmartNet. Aby to działało, smartfon z którego korzystamy do sterowania dronem musi mieć łączność z internetem aby pobierać poprawki. Sprowadza się to do wpisania podanego przez dostawcę usługi adresu, nazwy użytkownika, hasła, portu i mountpointu. W tym urządzeniu mountpointu nie można było wpisać, bo po uzupełnieniu pozostałych danych pojawiła się lista do wyboru. Nie było na niej mountpointu z którego przeważnie korzystaliśmy. Tu pojawił się lekki zgrzyt, bo przez jakiś czas nie mogliśmy nawiązać połączenia z siecią. Okazało się, że tylko 1 z 4 dostępnych mountpointów działa. Oprócz chwilowego przestoju nie zaburzyło to jednak testów. Po wybraniu odpowiedniego mountpointu dron zameldował fix RTK i można było bez przeszkód wykonać nalot.

REALIZACJA I JEJ KONTROLA

Nalot zaplanowaliśmy z następującymi parametrami: wysokość 36 m nad miejscem startu (co wg aplikacji przekłada się na piksel terenowy 0,64 cm/px), prędkość przelotowa 3 m/s, pokrycie 70/70. Oblatywana powierzchnia miała 2 ha. Warto przy tej okazji wspomnieć, że teoretycznie przy wysokości 120m, rozdzielczości 2cm/px i prędkości 10 m/s mamy możliwość pokrycia nawet 75 ha w jednym nalocie (w 30 minut; ), co jest wynikiem bardzo dobrym, jeśli nie najlepszym w kategorii niedużych multirotorów. Na oblatywanym terenie rozłożyliśmy 5 punktów kontrolnych, których lokalizację zmierzyliśmy z dużą dokładnością za pomocą ręcznego odbiornika GNSS Trimble R10, który również pobierał poprawki z sieci SmartNet. Teren nalotu znajduje się ok. 4.5km od najbliższej stacji referencyjnej tej sieci.

ZDJĘCIA

Pierwsze wrażenie przy oglądaniu wykonanych zdjęć jest pozytywne – mają żywe kolory i satysfakcjonującą ostrość również na obrzeżach kadru. Subiektywnie wydaje się jednak, że przedstawiona w aplikacji rozdzielczość jest przekłamana. Lecący na tej samej wysokości Yuneec H520E RTK z kamerą 1” E90 wskazywał piksel terenowy 1,1 cm, a pomimo teoretycznie gorszej wartości, zdjęcia z Yuneeca wydawały się nieco bardziej szczegółowe. Było to szczególnie odczuwalne przy tagowaniu środków punktów kontrolnych w oprogramowaniu fotogrametrycznym. Przy bardzo dużym zbliżeniu zdjęcia z Evo II wydawały się odrobinę bardziej poruszone w porównaniu z Yuneeciem. Autel być może delikatnie mocniej doświetlał zdjęcia, powodując lekkie przepalenie białej części tarcz. Tym niemniej, jakość zdjęć z Evo II na pewno jest satysfakcjonująca i pozwala na precyzyjne opracowania, o czym świadczą wyniki dokładności jakie uzyskaliśmy.

DOKŁADNOŚĆ
Żaden z fotopunktów nie pełnił funkcji punktu wpasowania, wszystkie użyto tylko jako punkty kontrolne, a opracowanie zostało wykonane w Agisoft Metashape. Niepewność pomiarowa RMSE wyniosła w osi wschód-zachód 3.3 cm i 2.5 cm w osi północ-południe. Nie ukrywamy, że jak na debiutanta w segmencie dronów z RTK Autel poradził sobie w tej kwestii doskonale i udowodnił swoją użyteczność jako pełnoprawny dron do fotogrametrii. Tym bardziej, że efekt rybiego oka obiektywu jest znikomy i pozwala na dobre odwzorowania. Dron generuje też pliki RINEX dzięki czemu mamy możliwość opracowania wyników również w workflow PPK, a więc dokładność geodezyjną możemy osiągnąć po fakcie, czyli nawet jeśli nie mamy fixa RTK w trakcie wykonywania lotu.

CO BY SIĘ JESZCZE PRZYDAŁO?

Autel Evo II Pro RTK w naszym mniemaniu zdał egzamin i pokazał się z bardzo dobrej strony. A czego mu brakuje? Na pewno przydałaby się opcja terrain follow, tzn. możliwość automatycznego utrzymywania stałej wysokości nad poziomem podłoża. Aktualnie dron utrzymuje stałą wysokość tylko względem miejsca startu, co oznacza, że na terenie pagórkowatym trzeba będzie uważać na przewyższenia terenu aby dron w nie nie uderzył, oraz, przede wszystkim – zmienną wartość piksela terenowego, co utrudnia opracowanie. Przydałaby się też aplikacja do programowania nalotów w komputerze lub laptopie, oraz opcja wprowadzania współrzędnych punktów granicznych terenu nalotu, zamiast bazowania tylko na podkładzie z mapy satelitarnej. W ogólnym rozrachunku są to jednak drobnostki, które zresztą mogą być przez producenta poprawione w późniejszych edycjach oprogramowania. Kamera ma tzw. rolling shutter, co również jest nieoptymalne, ale z drugiej strony – to samo można powiedzieć o większości konkurencji. Czego o konkurencji nie można powiedzieć to to, że Evo II to pełnoprawny dron fotogrametryczny z RTK dostępny w cenach zaczynających się od 15 000 zł. Przy takiej jakości zdjęć i precyzji RTK jest to bezkonkurencyjna oferta.

WNIOSKI

Podsumowując, Autel Evo II Pro RTK to przystępne cenowo, poręczne i mobilne rozwiązanie, które nie odstaje, a często przewyższa parametrami konkurencję, jednocześnie zabijając ją swoją ceną. Podstawowy zestaw jest bogaty (uwzględnia nawet walizkę i 2 akumulatory), dron dzięki wymiennym kamerom jest wszechstronny i przyszłościowy, co więcej, producent udostępnia do niego SDK, a więc w przyszłości możemy spodziewać się aplikacji i hardwarowych akcesoriów w przyszłości.

Marka Autel Robotics nie jest jeszcze w Polsce powszechnie rozpoznawana – brakuje jej wiele do popularności DJI, Yuneec czy innych starych graczy. Czy tak powinno pozostać? Firma Autel swoimi nowymi produktami przekonuje nas, że nie, i, że to nie jest jej ostatnie słowo. Właściwie wygląda na to, że Autel dopiero zaczyna walczyć o klienta – i to klienta profesjonalnego, takiego, dla którego dron jest narzędziem pracy. I dla którego najlepiej byłoby, żeby również te narzędzia były skonstruowane mądrze i w możliwie najlepszej jakości – jak na przykład elektronarzędzia Bosh czy Makita.

ZEWNĘTRZNE PIĘKNO

Zanim jeszcze zdąży dla nas cokolwiek zrobić – nowy Autel EVO 2 Pro czaruje nas wyglądem. Chyba żadna z widzących go po raz pierwszy osób nie zignorowała urody tego modelu – nie bezpodstawnie – i wszystkie jednogłośnie podkreślały: to pierwszy dron, którego obudowę projektował nie księgowy – a designer, z prawdopodobnie włoskim pochodzeniem (nie wiemy tego na pewno, ale tak podejrzewamy…). Autel EVO 2 jest po prostu śliczny. Wzorniczo przypomina niesamowite projekty Jeana Paula Gaultiera, składające się na universum w filmie Piąty Element. Trochę też Żółtą Łódź Podwodną (pomimo tego, że jest pomarańczowy) i nieco… wspomniane już elektronarzędzia. Z frontu spogląda na nas troje oczu (kamera główna i dwie kamery systemu stabilizacji), które zdają się mówić: spokojnie, wiem o co chodzi. Zgrabny tył, zwieńczony dwoma kamerami, jest natomiast bardzo retro i przywodzi na myśl amerykańskie krążowniki szos z lat 60. Z boku – dla mnie to świetnie zaprojektowany toster albo statek kosmiczny z planety Melmak. Więc tu punkt dla Autela – wygląd jego nowego drona zjednuje sobie prawie wszystkich, jeszcze zanim włożymy do niego baterię. Ale czy zewnętrzne piękno niesie ze sobą

PIĘKNO WEWNĘTRZNE?

Muszę przyznać, że mój osąd w tej kwestii
jest nieco „zakrzywiony” siłą zestawu, z jakim miałem okazję sięzapoznać (i zaprzyjaźnić).
Dodatkowo w zestawie jest nowy Smart Controller – wzorniczo ścigający się z dronem, dwie szybkie ładowarki, komplet niezbędnych
przewodów i dwa akumulatory. Wszystkie elementy zachowują jednolite wzornictwo i są naprawdę dobrze wykonane. Zmyślny port „na głowie” drona pozwala ekstremalnie łatwo montować wymienione dodatki, albo zakryć się sprytną zaślepką. Producent zadbał nawet o zabezpieczenie złącza każdego z elementów gustowną, gumową osłoną w kolorze orange oczywiście. Całość jest przyjemna w dotyku, perfekcyjnie spasowana i sprawia
naprawdę solidne wrażenie. I świetnie, ale

JAK TO LATA?

Pierwsze słowo, jakie przychodzi mi teraz
do głowy to „łatwo”. Łatwo jest EVO 2 uruchomić, połączyć z kontrolerem, skalibrować i wystartować. Chyba jeszcze nigdy nie było łatwiej! Słyszałem, że niektórzy użytkownicy mają kłopoty z androidową aplikacją na smartfona, kiedy używają zwykłego, „małego” kontrolera (który też przetestowaliśmy) – ale ja sam, zarówno na Androidzie jak i w iOS, nie napotkałem żadnych kłopotów czy niedociągnięć.
Wszystko ze wszystkim połączyło się samo, ściągnęło upgrade firmware i po kilku minutach zgłosiło gotowość. Zatem kolejny solidny punkt dla Autela. A dalej było jeszcze lepiej: skonfigurowanie nalotu fotogrametrycznego, z użyciem RTK, na prostym wycinku mapy w kształcie wielokąta zajęło mi mniej niż minutę. Potem dron zrealizował całą pracę bezbłędnie i wylądował dokładnie w miejscu, z którego wyruszył. Niepokojący był komunikat „SD card abnormal”, wyświetlany w menu podsumowującym sprawność sprzętu – ale nie przełożyło się to na nic więcej. Zdjęcia zostały poprawnie zapisane, plik OBS również. Jednak moja zawodowa ciekawość z pewnością skłoni mnie do
wyjaśnienia tego zjawiska.

OCZY DOOKOŁA GŁOWY

Mnogość kamer to chyba pierwsza, najszybciej zauważalna cecha szczególna Autela EVO. Dron dysponuje… dwunastoma (!!!) kamerami systemu stabilizacji i kamerą główną (w wersji termowizyjnej – podwójną, RGB i termo). Przekłada się to na stabilność i ciągłe powiadomienia o przeszkodach, jeśli mamy je bliżej niż 10 metrów. Trochę obawiałem się testu „lot w ścianę” i nie wykonałem go oczywiście – ale jestem prawie pewny, że dron skutecznie to uniemożliwi. W każdym razie – ma świadomość tego, co dzieje się dokoła i koryguje swój tor lotu z wyprzedzeniem. Kamera główna w testowanej wersji jest dokładnie taka, jak w wersji Pro – jednocalowa matryca 6K generuje bardzo klarowne i szczegółowe obrazy, a w dodatku nie ujawnia żadnych szumów w warunkach dziennego oświetlenia. Z pewnością przetestujemy ją też w warunkach nocnych – ale specyfikacja kamery (czułość 12 800 ISO i 10-bitowa głębia koloru) i jej dobra opinia – ta kamera nie jest instalowana w dronach Autel od dziś – pozwala spodziewać się wszystkiego najlepszego.

A JAK TO WYGLĄDA NA PAPIERZE?

Autel obiecuje kilka rzeczy (szczegóły specyfikacji poszczególnych wersji znajdziecie w sklepie, na kartach produktów), z których najważniejszą jest czas lotu do 42 minut. Przy wietrze rzędu 5m/s, bez akrobacji i wyścigów, testowany dron rzeczywiście tyle latał. Przy szybszym wietrze zapewne nie byłoby tak pięknie – ale na dziś to wynik co najmniej zadowalający. Czy będzie można go poprawić kupując bardziej pojemną baterię – czas pokaże. Raczej nie będzie można zwykłego EVO 2 wyposażyć w karbonowe ramiona i większe silniki, montowane w wersji Enterprise (tak twierdzi na dzień dzisiejszy producent) – więc jeśli ktoś lubi karbonowe dodatki, tak modne dziś w motoryzacji, musi od razu pomyśleć o zestawie Enterprise. Pozostałe istotne parametry drona, jak szybkości pionowe i pozioma, zasięg czy szybkość ładowania nie odstają od dzisiejszej (wyższej) średniej. Dokładność RTK, którą precyzyjnie sprawdzimy niebawem, sprawia wrażenie przynajmniej niezłej. Precyzyjne dane testowe zamieścimy w blogu w najbliższym czasie.

CZY WART ON GRZECHU?

Czy kalkuluje się zdradzić dla niego dotychczas używaną markę? Odpowiem możliwie prosto i bez kokieterii: tak. Urok Autela EVO 2 skłania nas do grzeszenia myślą i czynem. Jego parametry pomagają tę zdradę uzasadnić, a zwyczajna wygoda obsługi pomaga szybko zapomnieć o grzechu. Wydaje się też, że ten dron to precyzyjnie przygotowany i wymierzony atak na pozycje zajmowane już przez inne profesjonalne czterowirnikowce. Czy się powiedzie? Nie wiem. Ale wiem, że będę kibicował temu przedsięwzięciu. Choćby dlatego, że zawsze lubiłem pomarańcze.