Autor: admin

Nie od dziś wiemy, że najlepszymi statystykami dla rynków, na których działają, są firmy ubezpieczeniowe. Codziennie gromadzą one tysiące, setki tysięcy czy miliony rekordów danych – nie dlatego, że lubią, albo nie mają nic lepszego do roboty – ale dlatego, że te dane pozwalają im lepiej wyceniać ich ubezpieczeniowe produkty i, w konsekwencji, lepiej zarabiać.

Czasem jednak, przy lub i bez okazji, niektóre z tych firm udostępniają niektóre ze swoich analiz, dzięki czemu i my nie jesteśmy do końca stratni. Wiedza podobno jest warta więcej niż pieniądze – i tego pozostaje się trzymać.


Kilka dni temu holenderska firma Coverdrone, specjalizująca się w ubezpieczaniu dronów na europejskim rynku, opublikowała listę najczęstszych powodów utraty lub zniszczenia drona, a z punktu widzenia Coverdrone: najczęstszych powodów roszczeń z polisy dronowej. Co z niej wynika? Przede wszystkim to, że podobnie jak w poprzednich latach, największym zagrożeniem dla drona jest… jego pilot. Co najbardziej zagrażało dronom, prócz pilota, w 2021 roku? Oto lista:

1. Błąd pilota,
2. Przypadkowe zniszczenie,
3. Utrata łączności,
4. Ucieczka drona,
5. Przypadkowa utrata,
6. Awaria mechaniczna,
7. Kolizja z ptakiem,
8. Utrata zasilania,
9. Pogoda,
10. Kradzież.

Błąd pilota kończył się tragicznie dla drona w 3 na 10 wszystkich przypadków (33%) – co pokazuje kierunki rozwoju dronów w przyszłości. Wyeliminowanie pilota radykalnie podniesie poziom bezpieczeństwa operacji wykonywanych dronem. Co ciekawe – rok temu było znacznie gorzej (aż 49%), co Coverdrone tłumaczy szybkimi zmianami w zakresie europejskiej legislacji regulującej używanie dronów. W 2021 roku miliony Europejczyków zdobyły amatorskie i/lub profesjonalne certyfikaty i zdawały przeróżne egzaminy z zakresu wiedzy o dronach i pilotażu. To spowodowało tę dość radykalną zmianę.

Awarie mechaniczne – które w odczuciu pilotów są najczęstszą przyczyną ich porażek – w 2021 roku zajęły miejsce numer 6 na liście – podczas, gdy rok wcześniej okupowały pozycję czwartą. Dlaczego? To nie magia – to technika. Drony są obecnie jednym z najszybciej rozwijających się produktów branży hi tech, co widzimy patrząc na „oczujnikowane” do granic możliwości nowe drony. Również jakość i trwałość stosowanych przez producentów rozwiązań są coraz lepsze.

Wśród wszystkich wspomnianych powodów roszczeń ubezpieczeniowych przypadkowa utrata zanotowała największy skok w stosunku do 2021 – z pozycji dziesiątej na piątą. Przykładami przypadkowej utraty są, między innymi, zgubienie, pozostawienie w środkach komunikacji (autobus, taxi, tramwaj), czy pozostawienie jakiegoś elementu zestawu na „polu bitwy”.

Jaki z powyższego morał? Jeśli stracicie swoje drony w najbliższym roku – to prawdopodobnie sami je rozbijecie lub zgubicie. Przyczyny techniczne, leżące po stronie samego drona, są coraz mniej prawdopodobne. Zmiany, jakie zaszły w 2021, w stosunku do 2020, potwierdzają starą prawdę: ćwiczenie czyni mistrza! W sieci znajdziecie coraz więcej użytecznej wiedzy – a jednym z jej źródeł jest wsparcie jakie przygotowaliśmy dla użytkowników naszych dronów. Korzystajcie i latajcie bezwypadkowo!

PS. Dla lubiących analizować, dla porównania, zamieszczamy listę z poprzedniego, 2020 roku:

1. Błąd pilota,

2. Przypadkowe zniszczenie,

3. Utrata łączności,

4. Awaria mechaniczna,

5. Kolizja z ptakiem,

6. Ucieczka drona,

7. Kradzież z pojazdu,

8. Utrata wyposażenia,

9. Utrata zasilania,

10. Kradzież z terenu nieruchomości.

„Cóż tam panie w polityce? Chińcyki trzymają się mocno?!” – takimi słowami rozpoczyna się „Wesele” Wyspiańskiego, dramat ukazujący polskie realia z przełomu XIX i XX wieku. Od tamtego czasu minęło sto lat z okładem – a pytanie jest co najmniej tak samo aktualne.

„Chińcyki trzymają się mocno”, coraz mocniej, a w dziedzinie nowych technologii nawet szczególnie mocno. Również w branży dronowej, w której niemalże 70% sprzedaży jest generowane przez chińskie firmy. Odważyłbym się nawet na stwierdzenie, że nie ma w tej chwili na świecie dronów, w których nie znajdziemy chińskiej technologii, choćby w postaci silników BLDC czy całej gamy półprzewodników. Bez Chin branża nie rozwijałaby się tak szybko i zapewne nie byłaby tak innowacyjna.

JAKIE SĄ TEGO KOSZTY?

Od dłuższego czasu docierają do nas informacje, że amerykańska administracja odradza lub zakazuje kupowania dronów marki DJI. W tym czasie zdążono dowieść, że DJI nie tylko współpracuje z chińskim rządem – ale jest też przez niego finansowane. Jak intensywna jest zatem ta współpraca i jakie są obowiązki stron? Tego nie wiemy. Możemy jednak podejrzewać, że za te pieniądze DJI dostarcza chińskiemu rządowi technologię i/lub informację – a jeśli chodzi o to ostatnie: ma co dostarczać. Każdy z używanych przez nas dronów tej marki wysyła do Chin całą masę danych. DJI twierdzi, że jest to potrzebne do rozwoju produktów i możemy mu wierzyć, lub nie. W każdym razie na chińskich serwerach DJI znajduje się cała masa danych z całego świata, do pełnych filmów w doskonałej jakości, z których Chiny mogą zrobić bliżej nie znany użytek. To są koszty, o jakich musimy pamiętać wybierając tę markę.

CZY TAK ROBIĄ WSZYSTKIE CHIŃSKIE FIRMY?

Nie! Zakres zbieranych danych różni się w zależności od marki, nie wszystkie firmy współpracują z chińskim rządem i nie wszystkie są przez niego finansowane. Tak jest w przypadku marki Yuneec. W czym drony Yuneec są inne, jeśli chodzi o zbieranie danych? We wszystkim.

Bez Internetu też polatasz!

To podstawowa różnica. Drony Yuneec nie potrzebują połączenia z siecią do normalnej pracy. Nie kłóci się to z ich sposobem działania – bo drony Yuneec nie wysyłają zbieranych informacji ani nagrań i fotografii na żadne serwery. Dane zebrane takim dronem są nasze i niczyje poza nami. Internet nie jest potrzebny nawet do aktywacji drona – możemy używać go bez logowania się, informowania kogokolwiek o naszej lokalizacji, czy dzielenia się naszymi danymi personalnymi lub kontaktowymi.

Ta różnica spowodowana jest prostym faktem: Yuneec to chiński dron kontrolowany przez europejskie oprogramowanie. Producent korzysta z otwartej platformy PX4 (px4.io), udostępnianej przez Dronecode Foundation (dronecode.org) z siedzibą w Szwajcarii, która jest częścią Linux Foundation (tak, tej od Linusa Torvaldsa, guru niezależnego oprogramowania – linuxfoundation.org).

Ostatnie ogniwo – developer, który adaptuje oprogramowanie PX4 na platformy marki Yuneec również pochodzi ze Szwajcarii – to firma ATL (atl.ch). Owoce ich pracy – czyli oprogramowanie instalowane finalnie na sprzęcie Yuneec – trafia za pośrednictwem Yuneec Europe (z siedzibą w Kaltenkirchen koło Hamburga) na serwery Amazona, i stamtąd jest ściągane przez użytkowników podczas firmware upgrade. ATL współpracuje z Dronecode, PX4, Intel i Yuneec.

A CO Z NO FLY ZONES?

Skoro oprogramowanie jest europejskie – to czy trafimy na No Fly Zones, które znamy z dronów DJI? Otóż nie. Drony z serii H520/H520E/H520E RTK nie posiadają żadnych restrykcji odnośnie miejsc lotu. Są to drony dla profesjonalnych użytkowników, którzy latają świadomie i odpowiedzialnie. Usunięto więc potrzebę ubiegania się u producenta o „odblokowanie” czegokolwiek. Tylko w gestii operatora/pilota leży decyzja czy może latać w danym miejscu, a sprzęt do naszej decyzji nijak się nie wtrąca. Lokalizacja drona Yuneec, czy wszelkie zdjęcia i filmy zrobione z jego pomocą nie będą nigdzie przekazywane – chyba że zrobimy to sami.

Właśnie ta prostota i transparencja profesjonalnych dronów Yuneec jest jednym z kluczowych powodów dla których piloci wybierają je do swoich profesjonalnych zastosowań.

 

BRAK TERMINÓW DOSTAW I STAŁYCH CEN

Zarówno pandemia jak i problemy geopolityczne dają nam już odczuć w branży dronowej problemy z łańcuchem dostaw. Na całym świecie obserwujemy utrudnienia w produkcji nowych urządzeń. Brakuje kluczowych surowców i podzespołów. Już kilkukrotnie w przeciągu ostatnich tygodni zarejestrowaliśmy niedostępność towarów na magazynach europejskich takich marek jak DJI, AUTEL i YUNEEC. Mamy w tej chwili do dyspozycji dosłownie ostatnie sztuki i to nie wszystkich profesjonalnych modeli. Taka sytuacja w ostatnim miesiącu roku, który dla biznesu i administracji jest szczytem sezonu zakupowego, jest nietypowa dla branży dronowej. Wiemy jak wiele projektów w tym okresie się finalizuje. Dlatego rekomendujemy wykorzystanie dronów, które w tej chwili są jeszcze dostępne.

ZATORY W PORTACH

Od kilku miesiecy powstają zatory w ważnych, z punktu widzenia logistyki, portach morskich. Ten problem dotyczy zwłaszcza portów, gdzie przyjmowane są transporty z Azji. Generuje to wyższe koszty transportu, wydłużone czasy na dostawy. Kulminacji można spodziewać się w najbliższych tygodniach.

DRONY JAK SAMOCHODY

7,7 mln samochodów nie wyjedzie w tym roku z fabryk z powodu braku podzespołów. Za brakiem dostępnych nowych aut rośnie zwiększenie cen samochodów używanych, sięgających już 20%.

TO NIE KONIEC, ROK TYGRYSA NADCHODZI..

.. a wraz z nim 31. stycznia chińska gospodarka rozpoczyna ogólnokrajową przerwę świąteczną. Co roku, przed w trakcie i po powszechnych chińskich wakacjach, obserwujemy zasadnicze trudności logistyczne. Warto spojrzeć do przodu i wziąć pod uwagę, że problemy przełomu roku, mogą się rozciągnąć na następne miesiące.

EURO ROŚNIE < – > ZŁOTÓWKA TRACI

Rekordowy spadek wartości złotówki owocuje wzrostami cen. Wszystkie drony lub podzespoły do nich kupowane są w walutach obcych. Ma to bezpośredni wpływ na wzorst cen bezzałgowoców który ma już miejsce. Z uwagi na trzy czynniki, ceny transportu, braki surowców i kurs euro, po raz pierwszy mamy do czynienia z tak nieprzewidywalną sytuacją. Jedno jest pewne, ceny dronów będą dużo wyższe w przyszłym roku.

MAGAZYNY AERODRON

W chwili obecnej w zakresie dronów profesjonalnych dysponujemy jeszcze pojedynczymi sztukami modeli DJI i AUTEL. oraz zabezpieczamy stany YUNEEC. Wszystkim instytucjom i firmom planującym zakupy dronów w tym roku i przyszłym kwartale, radzimy składanie zamówień i rezerwacji w jak najszybszym terminie. Umożliwiamy finansowanie zakupów w ramach leasingu.

Zapraszamy do kontaktu!

Firma Autel Robotics weszła na rynek z pierwszymi dronami w 2014 roku i w ciągu ostatnich 6 lat przekształciła się w bardzo poważnego gracza w sektorze półprofesjonalnych i profesjonalnych bezzałogowych statków powietrznych. Siedziba i linia produkcyjna znajdują się w Stanach Zjednoczonych, aczkolwiek jest to tylko spółka-córka wywodząca się z Autel Intelligent Technology – chińskiego producenta narzędzi diagnostycznych branży automotive.

Początkowe sukcesy ich poprzedniego flagowego drona – Autela Evo – przeszły w Polsce i Europie w dużej mierze bez echa, bo produkt ten nie miał certyfikacji CE, a producent skupił się na dystrybucji w Azji i USA. Sytuacja ta zmieniła się wraz z wypuszczeniem długo oczekiwanego następcy, czyli gamy dronów Evo II. Właśnie taki model mieliśmy okazję potestować i w tym artykule opiszemy swoje wrażenia z lotów fotogrametrycznych i opiszemy wyniki testu dokładności RTK.

ENTERPRISE Z TRANSPODENREM

Zasadniczo do wyboru mamy 2 platformy latające: podstawową i Enterprise. Ta druga wyróżnia się transponderem ADS-B, dzięki któremu jesteśmy widoczni dla pobliskich samolotów, dodatkowym akumulatorem w zestawie i karbonowymi ramionami z nieco większymi silnikami, co skutkuje, w zależności od konfiguracji, czasem lotu dłuższym o minutę lub dwie. Do modelu Enterprise dostajemy też ciekawe dodatki: aparatura sterująca Smart controller z wbudowanym dużym ekranem dotykowym, szperacz, głośnik, dodatkowa bateria oraz oświetlenie pozycyjne. Na ich miejsce można też zainstalować moduł RTK, który jest dostępny jako dodatkowa opcja. Można więc zacząć od modelu Enterprise i mieć szereg dodatków, lub wybrać zwykły model RTK za niższą cenę.

WYMIENNE KAMERY

Co ciekawe, jest to chyba jedyny na ryku dron z segmentu małych składanych konstrukcji, w której można wymieniać kamery, aczkolwiek potrzebne są do tego narzędzia i może to być ciężkie do wykonania w warunkach polowych. Jest to jednak gra warta świeczki, bo do dyspozycji jest m.in. dualna kamera z sensorem optycznym 48 MP (matryca 1/2”) i termowizją radiometryczną 640×512 px. Do tradycyjnej fotogrametrii bardziej nada się jednak kamera z modelu Pro, wyposażona w matrycę o przekątnej 1” i rozdzielczości 20MP. Mimo teoretycznie mniejszej rozdzielczości, możemy być pewni, że większa matryca da lepszą jakość zdjęć, niż sztucznie napompowana kamera 48MP z ledwie półcalową matrycą. Kamera z 1” matrycą ma obiektyw z regulowaną przesłoną w zakresie f/2.8 – f/11.

Trzeba przyznać, że ceny tego modelu są bardzo zachęcające w porównaniu z konkurencją. Podstawowy, gotowy do lotu model z RTK i kamerą 20MP 1” możemy kupić bowiem już za około 15 000 brutto, czyli dużo taniej niż np. DJI Mavic 2 Enterprise RTK Pro, czy DJI Phantom 4 Pro RTK. Brzmi świetnie, ale jak z jakością?

OCZY DOOKOŁA GŁOWY

Dron robi wrażenie solidnego i dobrze zbudowanego. Plastiki są dobrze spasowane i nie ma żadnych luzów. Walizka z zestawu Rugged Bundle jest wodoszczelna i bardzo dobrze chroni swoją zawartość, a jednocześnie nie jest zbyt kobylasta. Hardcase do wersji Enterprise mieści w sobie jedną baterię więcej, oraz Smart Controller z wbudowanym ekranem dotykowym, dzięki czemu nie trzeba używać własnego smartfona. Sam dron nie wymaga prawie żadnego przygotowania przed lotem, oprócz kalibracji kompasu. Aby zapakować go do walizki nie musimy nawet zdejmować śmigieł. Szczególną uwagę zwraca 12 stereowizyjnych czujników, po 2 z każdej strony drona. Para takich czujników potrafi widzieć obiekty przestrzennie na tej samej zasadzie co ludzkie oczy. Jest to aktualnie najlepszy typ technologii antykolizyjnej i cieszy fakt, że coraz więcej producentów adaptuje go do swoich dronów.

SZYBKIE POŁĄCZENIE Z APLIKACJĄ I GOTOWOŚĆ DO PRACY
Dron szybko połączył się z aparaturą. W menu mamy dostępne wszystkie potrzebne opcje, włącznie z ustawieniami poziomu krytycznego rozładowania baterii, czułości gimbala, opcjami failsafe (czyli co dron zrobi na wypadek utraty łączności czy wyładowania akumulatora). Design interfejsu aplikacji do sterowania jest maksymalnie uproszczony i przejrzysty, z zachowaniem całej istotnej funkcjonalności. W czasie testowania nie mieliśmy problemów ze stabilnością aplikacji. Po wykonaniu kalibracji kompasu jesteśmy gotowi do startu.

NAJDŁUŻSZY CZAS LOTU W SWOJEJ KLASIE!

Po uzbrojeniu silników dron startuje, wznosi się na około 1 metr i czeka na
dalsze komendy. Dzięki dolnym czujnikom wizyjnym dron zachowuje się
bardzo stabilnie i pewnie. Operator może czuć się pewnie i bezpiecznie.
Przetestowaliśmy wykrywanie przeszkód i dron bez problemu potrafił
znaleźć sobie drogę np. pomiędzy drzewami czy betonowymi słupami. Także
śledzenie działa imponująco, ale przecież nie to nas interesuje
najbardziej!

Czas lotu według producenta to 36 minut. W praktyce, w zależności od warunków,
szczególnie wiatru, możemy spodziewać się solidnych 30 minut z
pozostawieniem rezerwy „w razie W”. Wg oświadczeń producenta, podobnych
rozmiarów dron – Mavic 2 RTK lata maksymalnie 28 minut, a więc tu Autel
zdecydowanie wygrywa. Maksymalna prędkość drona wynosi 72 km/h i może on
latać we wietrze do 60km/h. To bardzo dobry wynik, dorównający do
dotychczasowego lidera w tej kategorii – czyli heksakoptera H520E RTK. W
czasie naszych testów średnia prędkość wiatru wynosiła 5 m/s (18 km/h),
7-8 w porywach. Jak można się domyśleć, na Evo nie zrobiło to żadnego
wrażenia. Skoro upewniliśmy się że dron dobrze radzi sobie w powietrzu,
sprawdźmy teraz jak wygląda planowanie nalotów fotogrametrycznych i
korzystanie z RTK.

ELASTYCZNA MISJA

Planowanie nalotu jest wyjątkowo proste i przejrzyste. Nawet nie czytając instrukcji (czego nie polecamy 😉 ) można w minutę zaplanować nalot wraz z wszystkimi parametrami. Najpierw wybieramy typ misji, (waypoint, rectangular, polygon, oblique). Na mapie w aplikacji zaznaczamy interesujący nas obszar i dla niego definiujemy parametry takie jak: wysokość (na bieżąco przeliczana na rozdzielczość terenową), prędkość, pokrycie podłużne i poprzeczne, kąt nachylenia gimbala i co ma zrobić dron po zakończeniu misji (np. wrócić i wylądować). Po każdej zmianie parametru odświeża się nam prognozowany czas nalotu, ilość zdjęć i objęta powierzchnia. Gotowy plan możemy oczywiście zapisać do ponownego wykorzystania.

KONFIGURACJA RTK

Pozostało tylko jeszcze skonfigurować RTK. My korzystaliśmy z sieci NTRIP Leica Hexagon SmartNet. Aby to działało, smartfon z którego korzystamy do sterowania dronem musi mieć łączność z internetem aby pobierać poprawki. Sprowadza się to do wpisania podanego przez dostawcę usługi adresu, nazwy użytkownika, hasła, portu i mountpointu. W tym urządzeniu mountpointu nie można było wpisać, bo po uzupełnieniu pozostałych danych pojawiła się lista do wyboru. Nie było na niej mountpointu z którego przeważnie korzystaliśmy. Tu pojawił się lekki zgrzyt, bo przez jakiś czas nie mogliśmy nawiązać połączenia z siecią. Okazało się, że tylko 1 z 4 dostępnych mountpointów działa. Oprócz chwilowego przestoju nie zaburzyło to jednak testów. Po wybraniu odpowiedniego mountpointu dron zameldował fix RTK i można było bez przeszkód wykonać nalot.

REALIZACJA I JEJ KONTROLA

Nalot zaplanowaliśmy z następującymi parametrami: wysokość 36 m nad miejscem startu (co wg aplikacji przekłada się na piksel terenowy 0,64 cm/px), prędkość przelotowa 3 m/s, pokrycie 70/70. Oblatywana powierzchnia miała 2 ha. Warto przy tej okazji wspomnieć, że teoretycznie przy wysokości 120m, rozdzielczości 2cm/px i prędkości 10 m/s mamy możliwość pokrycia nawet 75 ha w jednym nalocie (w 30 minut; ), co jest wynikiem bardzo dobrym, jeśli nie najlepszym w kategorii niedużych multirotorów. Na oblatywanym terenie rozłożyliśmy 5 punktów kontrolnych, których lokalizację zmierzyliśmy z dużą dokładnością za pomocą ręcznego odbiornika GNSS Trimble R10, który również pobierał poprawki z sieci SmartNet. Teren nalotu znajduje się ok. 4.5km od najbliższej stacji referencyjnej tej sieci.

ZDJĘCIA

Pierwsze wrażenie przy oglądaniu wykonanych zdjęć jest pozytywne – mają żywe kolory i satysfakcjonującą ostrość również na obrzeżach kadru. Subiektywnie wydaje się jednak, że przedstawiona w aplikacji rozdzielczość jest przekłamana. Lecący na tej samej wysokości Yuneec H520E RTK z kamerą 1” E90 wskazywał piksel terenowy 1,1 cm, a pomimo teoretycznie gorszej wartości, zdjęcia z Yuneeca wydawały się nieco bardziej szczegółowe. Było to szczególnie odczuwalne przy tagowaniu środków punktów kontrolnych w oprogramowaniu fotogrametrycznym. Przy bardzo dużym zbliżeniu zdjęcia z Evo II wydawały się odrobinę bardziej poruszone w porównaniu z Yuneeciem. Autel być może delikatnie mocniej doświetlał zdjęcia, powodując lekkie przepalenie białej części tarcz. Tym niemniej, jakość zdjęć z Evo II na pewno jest satysfakcjonująca i pozwala na precyzyjne opracowania, o czym świadczą wyniki dokładności jakie uzyskaliśmy.

DOKŁADNOŚĆ
Żaden z fotopunktów nie pełnił funkcji punktu wpasowania, wszystkie użyto tylko jako punkty kontrolne, a opracowanie zostało wykonane w Agisoft Metashape. Niepewność pomiarowa RMSE wyniosła w osi wschód-zachód 3.3 cm i 2.5 cm w osi północ-południe. Nie ukrywamy, że jak na debiutanta w segmencie dronów z RTK Autel poradził sobie w tej kwestii doskonale i udowodnił swoją użyteczność jako pełnoprawny dron do fotogrametrii. Tym bardziej, że efekt rybiego oka obiektywu jest znikomy i pozwala na dobre odwzorowania. Dron generuje też pliki RINEX dzięki czemu mamy możliwość opracowania wyników również w workflow PPK, a więc dokładność geodezyjną możemy osiągnąć po fakcie, czyli nawet jeśli nie mamy fixa RTK w trakcie wykonywania lotu.

CO BY SIĘ JESZCZE PRZYDAŁO?

Autel Evo II Pro RTK w naszym mniemaniu zdał egzamin i pokazał się z bardzo dobrej strony. A czego mu brakuje? Na pewno przydałaby się opcja terrain follow, tzn. możliwość automatycznego utrzymywania stałej wysokości nad poziomem podłoża. Aktualnie dron utrzymuje stałą wysokość tylko względem miejsca startu, co oznacza, że na terenie pagórkowatym trzeba będzie uważać na przewyższenia terenu aby dron w nie nie uderzył, oraz, przede wszystkim – zmienną wartość piksela terenowego, co utrudnia opracowanie. Przydałaby się też aplikacja do programowania nalotów w komputerze lub laptopie, oraz opcja wprowadzania współrzędnych punktów granicznych terenu nalotu, zamiast bazowania tylko na podkładzie z mapy satelitarnej. W ogólnym rozrachunku są to jednak drobnostki, które zresztą mogą być przez producenta poprawione w późniejszych edycjach oprogramowania. Kamera ma tzw. rolling shutter, co również jest nieoptymalne, ale z drugiej strony – to samo można powiedzieć o większości konkurencji. Czego o konkurencji nie można powiedzieć to to, że Evo II to pełnoprawny dron fotogrametryczny z RTK dostępny w cenach zaczynających się od 15 000 zł. Przy takiej jakości zdjęć i precyzji RTK jest to bezkonkurencyjna oferta.

WNIOSKI

Podsumowując, Autel Evo II Pro RTK to przystępne cenowo, poręczne i mobilne rozwiązanie, które nie odstaje, a często przewyższa parametrami konkurencję, jednocześnie zabijając ją swoją ceną. Podstawowy zestaw jest bogaty (uwzględnia nawet walizkę i 2 akumulatory), dron dzięki wymiennym kamerom jest wszechstronny i przyszłościowy, co więcej, producent udostępnia do niego SDK, a więc w przyszłości możemy spodziewać się aplikacji i hardwarowych akcesoriów w przyszłości.